Rewolucja sieci 2.0.: polscy naukowcy zaginęli w sieci
Polsce brakowało rewolucji roku z 1968 roku, i być
może obecna rewolucja multimedialna może być jej współczesną wersją.
Jeszcze nigdy treści z mojego środowiska kulturowego nie było tak wiele.
Jako autor i ekonomista z trudem nadążam za nowinkami komunikacyjnymi w
stylu Twitter, pozwalającymi nawiązać kontakt z innymi naukowcami na
świecie i innymi osobami życia publicznego. Większość znanych polskich
bloggerów obecna jest też w tej sieci mikrobloggowej. Nowoczesne
narzędzia pozwalają podłączyć do niej kanały RSS naszych blogów, a same
wpisy na Twitterze automatycznie umieszczać w sieciach
społecznościowych.
Trudno się oprzeć wrażeniu że żyjemy w medialnym Matrixie, i że trwa
walka o przyciągnięcie uwagi odbiorców. Pojawiają się nawet artykuły o
ekonomicznej stronie nowej ekonomii przyciągania uwagi. Dziś, aby
przekonać do konkretnych argumentów, należy najpierw przyciągnąć uwagę.
Należy rozpocząć od przygotowania grona odbiorców, należy: wytworzyć lub
odkryć popyt.
Ekonomiści są wrzuceni w cały ten multimedialny show i tylko słychać
o nielicznych. W sieci przekaz ekonomistów płynie albo z tabloidowych
gazet codziennych, albo z nader nielicznych, nędznych blogów naukowych.
Tylko nieliczne mają formę portali, jednym z takich wyjątków jest
multimedialny blog Krzysztofa Rybińskiego (rybinski.eu). Nieliczni
ekonomiści w ogóle dbają o publikację swego dorobku w miejscach
dostępnych dla czytelników on-line. Polskie czasopisma naukowe bowiem
dostępne on-line zwykle nie są. Trzeba się po nie wybierać do bibliotek.
W Polsce dopłaca się do egzystencji już częściowo martwych kanałów
tradycyjnej dystrybucji mediów. Papierowe kwartalniki ekonomiczne, wydawane ze skąpych środków na naukę. Wojewódzkie Fundusze Ochrony
Środowiska płacą na jakiś zacofane technologicznie portale internetowe
organizacji ekologicznych, które nawet nie mają kanałów RSS, są
niedostosowane do współczesnych realiów świata mediów, są nieobecne w
sieciach społecznościowych. Nie istnieje coś takiego jak elektroniczne
środowisko ludzi nauki w Polsce, brak jest spełniających warunki
nowoczesności miejsc dyskusji w świecie wirtualnym.
Nieliczni politycy są obecni w świecie wirtualnym. Konto na Twitterze
prowadzi niewielka część polityków konserwatywnych. Są zaś obecni znani
bloggerzy czy ludzie świata mediów. Facebook, ze względu na poufały
charakter znajomości, ma bardziej ograniczony charakter, służy raczej do
kontaktów z przyjaciółmi, choć zakładając stronę organizacji czy
postaci publicznej na Facebooku, można dotrzeć do większej liczby osób,
bez odkrywania całych swoich zdjęć dostępnych znajomym.
Największą ilość znajomych na Facebooku w Polsce z mojego kręgu
to np. Krystian Legierski, warszawski działacz społeczny mający ponad 4
tys. znajomych. Podobnie popularna jest Agnieszka Grzybek czy Dariusz
Szwed z partii Zielonych. Adam Wajrak, dziennikarz, osiągnął
maksimum 5 tys. znajomych. Niektóre osoby są, przynajmniej w sieci
Facebook, w związkach małżeńskich z osobami tej samej płci. Na Facebooku konta mają
całe rodziny, a genealogia jest wyświetlana przy profilach takich osób.
Przy czym każda z tych osób prowadzi swoje multimedialne mini-media.
Mimo tych możliwości brak jest zauważalnego kształtowania się jakiejś
lepszej jakości treści, lub treści specjalistycznej. Jest absurdem by wymagać od ludzi nauki tworzenia takich
środowisk własnoręcznie. Ich tworzenie jest trudne i kosztowne. Także
ekonomiści cierpią z powodu zbiurokratyzowanego systemu choćby już
samego tworzenia organizacji, na ich finansowaniu kończąc. Jakość życia w
Polsce jest ponadto tak niska, że Polska i dla przedstawicieli profesji
ekonomistów nie jest miejscem wygodnym do życia. Mieszkając w Leeds
odwiedzałem polskich naukowców żyjących na emigracji. Patrząc na obecne
polskie przemiany, mam wrażenie że podobny los czeka i kolejne pokolenia polskich adeptów nauk społecznych.
Komentarze
Prześlij komentarz