Polskie uczelnie niezreformowane
W dzisiejszych czasach ekonomia o wiele bardziej zwraca się w stronę
socjologii. Dzieje się to w stopniu o wiele większym niż w poprzednich
dekadach. Rozkwitają teorie z pogranicza ekonomii i socjologii, nawet
jeśli brakuje wciąż jednoznacznych badań je potwierdzających.
Ciekawych postępów dokonano na polu nowej
ekonomiki instytucji. Zwolennicy tych teorii głoszą że od jakości i
ilości tych instytucji zależy tempo rozwoju gospodarczego. Jak definiuje
„Historia myśli ekonomicznej”:„Instytucjonaliści usilnie dowodzą, że
wzajemne oddziaływanie na siebie czynników ekonomicznych, kulturowych i
socjologicznych jest zbyt wielkie, ażeby dopuścić do wyizolowanego
skupienia się na czynnikach ekonomicznych, co stanowi główny temat dużej
części nowoczesnej myśli ekonomicznej”.
Zajęli się więc wpływem instytucji na
życie gospodarcze, by dojść do wniosku że już sama struktura rynków
określa działanie takiego rynku i jego efekty dla dobrobytu ludności. W
Polsce ta struktura jest „wyjątkowo nie halo”, żeby użyć slangu
młodzieżowego. Istnieją rozmaite instytucje, ale nie są one obsadzone
osobami kompetentnymi w swoim fachu. W Polsce doszło do tego że
instytucje obsadza się lobbystami różnych branż, stronnikami określonych
grup interesu. Nawet jeśli trafiają tam osoby ze świata nauki, to o
dość odmiennych niż konieczne kwalifikacjach. Powołuje się choćby
inżynierów, ekspertów wiedzy technicznej na stanowiska gdzie wymagana
jest wiedza ekonomiczna, gospodarcza.
Obecny rząd wyjątkowo mocno nie docenia
nauk ekonomicznych. W Polsce brak jest nawet jednej chociaż biblioteki
uniwersyteckiej z księgozbiorem ekonomicznym typowym dla bibliotek
małych miast uniwersyteckich RFN. Instytucje są nieliczne i pełnie
dziwnej hierarchii i obyczajów trącących myszką, np. nieatrakcyjnych dla młodych, nieco zbyt sztywnych
kanonów ubraniowych. Ma się wrażenie że osoba ze współczesnych subkultur
młodzieżowych ma większe szanse kariery naukowej i uniwersyteckiej poza
granicami Polski.
Różnorodność obyczajowa uczelni jest tam
gwarantowana szeregiem procedur utrudniającym wykładowcom ingerencję w
bezstronny tryb oceny postępów. To nie oni, lecz niezależne komisje
przeprowadzają egzaminy. Brak egzaminów ustnych w czasie sesji,
kodowanie egzaminów pisemnych, jeden jedyny egzamin ustny (promowanie
pracy magisterskiej), sprawiają że uczelnie nagle, poprzez utrudniające
dyskryminację procedury, stały się otwarte dla warstw, dla których
polskie uczelnie wyższe były tradycyjnie nudne i zamknięte. Na ćwiczenia
potrafią przyjść japońscy studenci ubrani w dres – piżamę kultowej
japońskiej marki Bape, mając karnawałową perukę bawarskiej blondynki na
głowie. Najlepsze uczelnie światowej pierwszej ligi przypominają
skateparki, polskie uczelnie to dość ponure miejsca.
W Wielkiej Brytanii jedna z pracownic
naukowych renomowanego instytutu do pracy przychodziła z psem, ogromnym
wilczurem, mającym miejsce pod jej biurkiem i składaną miskę. Uczelniana
gazeta, gdyby w Polsce wydał ktoś porównywalną publikację, chyba byłaby
ogólnopolskim skandalem. Pastwiono się w każdym numerze nad
szowinistycznym wykładowcą z Europy Wschodniej, mówiącym studentkom
niemiłe rzeczy. Broniono praw różnych mniejszości, także mniejszości seksualnych.
Uczelnia celowała w zagranicznych studentów, miała nawet specjalną
reklamę (zapewniającą o braku dyskryminacji) dla studentów z Jamajki i
krajów karaibskich, których istotne liczby studiowały w jej murach.
Polskie uczelnie są zamknięte dla
studentów z innych krajów- są oni niewidoczną mniejszością. Chociaż i w
Polsce można otwierać kierunki anglojęzyczne, próbować wbić się na
intratny rynek. Polskie uczelnie jako miejsce do studiowania są
popularne, sądząc po studentach jednej z warszawskich prywatnych uczelni
ekonomicznych, w dużej mierze dla przybyszów z konserwatywnych krajów
muzułmańskich. Polskie uczelnie, i polskie miasta zbyt mało skupiają się
na promowaniu kulturalnego otoczenia uczelni, dla wielu tak samo
ważnego, dla innych bardziej ważnego niż sama uczelnia.
Młode pokolenia nie są już klasą o
jednorodnych preferencjach kulturowych. Błędem często spotykanym w
Polsce jest postrzeganie młodego pokolenia jako dość spójnej socgrupy.
Tak nie jest, jak dowodzi francuski socjolog Alain Touraine. Socjolog
badał procesy zachodzące w społeczeństwach industrialnych stających się
społeczeństwami postindustrialnymi.
Rozwój sieci społecznościowych sprawił że
społeczeństwa postindustrialne dzielą się coraz bardziej, powstają jakby
plemiona skupione na przykład wokół wąskich fragmentów kultury. Te
grupy nierzadko są związane jakimiś konkretnymi poglądami
światopoglądowymi. Nie jest dziś możliwe zaproponowanie np. ramówki
stacji telewizyjnej atrakcyjnej dla członków młodego pokolenia, bowiem
preferencje muzyczne niemal każdego są diametralnie odmienne, pozbawione
nawet punktów stycznych. Nie istnieje spójna kultura młodego pokolenia,
nie istnieją żadne spajające ta grupę media. To już nawet nie jest
podział na subkultury, albo tych po prostu zrobiło się nagle porażająco
wiele.
Touraine twierdził 40 lat temu że po epoce
dominacji ekonomicznej osią podziału stała się oś dominacji kulturowej.
Nowa linia podziału wiedzie między posiadaczami kapitału
intelektualnego, a tymi, których pozycja w systemie środków masowego
przekazu zapewnia im znaczny wpływ na kształt społeczeństwa. Dziś, w
epoce rewolucji w środkach przekazu, doświadczamy zaniku znaczenia osób
ze świecznika środków masowego przekazu. Współczesny mieszkaniec
wielkiego polskiego miasta może łączyć się ze światem za pomocą twittera
i facebooka, za jedyne źródło informacji o sprawach lokalnych mając
media społecznościowe. Może uczestniczyć w jakiejś lokalnej pod-
subkulturze powstałej z rozpadu głównych subkultur młodych pokoleń na
wiele mniejszych, co umożliwił rozwój sieci społecznościowych.
Jedną z cech współczesnej gospodarki
opartej o sieć elektronicznej wymiany informacji jest rozwój tzw.
ekonomii długiego ogona. Umożliwiło to rozwój podzielonego jakby na
„plemiona” społeczeństwa, otrzymującego teraz produkty sprofilowane pod
konkretne grupy i podgrupy społeczne. Niemainstreamowe, niszowe produkty
i towary, także towary kulturalne, zdobywaja rynki. Powróciło np. piwo z
niezależnych, małych browarów, i sam ten produkt gromadzi już wokół
siebie określoną grupę społeczną.
Zwolennicy współczesnych teorii nie maja w
Polsce siły przebicia. Prym wiedzie stara szkoła ekonomii jako nauki
ścisłej. Logika determinuje czy to mikroekonomię, czy współczesna
makroekonomię. Kolorowe ptaki podnoszące związki ekonomii i socjologii
są traktowane trochę jak kupcy psujący dobrą cenę na rynku, a trochę jak
niebezpieczni szalbierzy naginający naukę niby ścisłą naukę w jakieś
pozycje oddawane do tej pory politykom. Oto mówią z perspektywy
socjologów, a nie ekonomistów. Tymczasem ekonomia jest nauką społeczną, i
powinna bardziej sugerować się swoimi korzeniami.
Literatura: H. Landreth, P.C. Colander, Historia myśli Ekonomicznej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998, s. 563.
Komentarze
Prześlij komentarz