Stan edukacji przekłada się na stan życia codziennego
Przez
ostatnie dwa lata miałem nadzieję, działając w polskim ruchu
popularyzującym wolności gospodarcze, na ideowe odnowienie tego ruchu,
na zaszczepienie nowych trendów w polskich środowiskach. Sądziliśmy z
kolegami, że, w obliczu przejścia Platformy Obywatelskiej na pozycje
jeszcze bardziej populistyczne, stanie się możliwe by w Polsce powstał
szerszy ruch na rzecz wolności gospodarczych. Tak się jednak nie stało. Doszło
do podziałów w polskim środowisku instytucji około- gospodarczych.
Wykrystalizowały się takie zamknięte środowiska. Ich główną przewiną
jest to, że nie za bardzo stały się miejscem debaty, a raczej - skupiły
się na archaicznych mediach papierowych. Forma papierowa to coraz
bardziej archaizm, skupienie się na takiej formie przekazu z góry
odrzuca czytelników z młodszych kohort demograficznych.Sam nie korzystam
z reguły z mediów papierowych, i mimo posiadania kilku wydań pewnego
wolnorynkowego czasopisma, przeczytałem może 1-2 artykuły przez cały
okres jego działalności. Z komentarzy innych działaczy polskiego
środowiska liberalnego wynika, że środowisko to jest charakteryzowane
jako hołdujące ideom „starej daty”. Prezentowane idee są wyrywkowe,
niespójne i już skompromitowane nawet w samym środowisku
liberalnym.Skoncentrowanie na wzroście gospodarczym, przy pominięciu np.
externalities, efektów zewnętrznych, jest dla współcześnie
wykształconego mikroekonomisty kompletnym anachronizmem. Jeśli
przejdziemy się wzdłuż samochodów zaparkowanych na ulicy i porysujemy
ich karoserię gwoździem, to w efekcie PKB wzrośnie-bo właściciele
samochodów dodatkowo będą musieli zapracować na ich naprawę. Jest to
przecież przykład ze współczesnych światowych podręczników dla
studentów, których pan Balcerowicz zapewne nie czytał, ucząc się
najprawdopodobniej ze starszych publikacji. Mierzenie dobrobytu, jakości
życia np. wielkością obrotów intelektualnie jest czynem godnym
ignorantów.
Według anachronicznej ideologii wielu polskich guru
zdezaktualizowanej wiedzy, kluczem do sukcesu jest wzrost PKB.A cóż
jeśli ów wzrost będzie się opierał na ogromnych kosztach zewnętrznych?
Spowodują one wzrost PKB, ale jakość życia może nawet się pogorszyć. Do
tego dochodzą koszty transakcji, gigantyczne w polskich warunkach.
Wzrost PKB może być napędzany także wzrostem kosztów transakcji. Samo
założenie stowarzyszenia ze zdolnością do transakcji finansowych to ok.
kilka tysięcy PLN kosztów transakcyjnych. A koszty obsługi księgowej i
podatkowej? A koszty transakcyjne przeciąganych procesów sądowych w
niesprawnym polskim aparacie wymiary sprawiedliwości?
Archaizm wielu polskich „liberałów starej daty” powoduje że idee liberalne są wyśmiewane en bloc
w wielu progresywnych środowiskach, które odwróciły się od tej
ideologii politycznej, która w polskim wydaniu jest anachronizmem.
Fiksacją polskich „liberałów starej daty” jest obsesyjna wiara w rządowe
statystyki. Tymczasem, jak opisuje Max Otte, niemiecki ekonomista,
podobnie jak Nouriel Roubini znany z wczesnego przepowiedzenia wybuchu
kryzysu, ekonomiści świata zachodniego dość podejrzliwie traktują
rządowe dane, zakładając tylko określony poziom ich prawdopodobieństwa.
Czy istotnie w Polsce mieszka 38,17 mln ludności (na koniec 2009 r.) jak
podaje rządowy GUS? Ja w to w ogóle nie wierzę, to naukowy hoax oparty
na błędnym systemie zbioru danych.
Dokładna analiza dzieł GUS
zdradza rażącą jakość tych publikacji. Z tabeli nr 450 w Roczniku
Statystycznym za 2008 rok można się dowiedzieć że 27.3 % przewozów osób w
Polsce jest realizowanych transportem kolejowym. Tymczasem tabela ta
jet błędna, pomija motoryzację indywidualną, jest kompletnie sprzeczna z
danymi Eurostatu i dezinformuje czytelników nieodpowiednimi
oznaczeniami kolumn. Gdzie by nie poszperać, z danych GUS wychodzą
podobne kwiatki, sugerujące albo rażącą niedbałość, albo pudrowanie
rzeczywistości poprzez wybiórcze zestawianie danych. Dodatkowo: GUS nie
podaje zmian metodologii liczenia danych, co jest już hoaxem, naukowym
oszustwem. Dane z różnych lat mogą być liczone odmiennymi metodologiami i
tuszować obraz rzeczywisty, jak we wspomnianej tabeli.
Niemiecki
guru ekonomiczny Max Otte w swojej książce „Der Informationscrash”
(s.149) podaje liczne recepty na manipulację wskaźnika stopy inflacji
(np. poprzez manipulację koszykiem dóbr na podstawie których oblicza się
„inflację rdzeniową”) czy „masaż statystyk” w celu podbicia wzrostu
PKB. W polskim przypadku jego naciąganie jest dość ewidentne. Nie jest
na przykład wliczana deprecjacja aktywów całych sektorów infrastruktury.
Gdzie się podziała deprecjacja państwowych, a później komunalnych
kamienic? Amortyzacja infrastruktury szpitali, szkół, dróg, kanałów
żeglugowych, torów?
Większości tych danych nikt nawet nie zbiera
ani nie zlicza, ich księgowe zliczanie jest wyjątkiem raczej niż regułą.
Stawia to pod znakiem zapytania wszystkie wyliczenia GUS od początku
polskiej transformacji. Nieoficjalnie drążąc temat, można się u źródła
dowiedzieć że „trzebaby policzyć”, oficjalnie zaś- wszystko jest w
porządku, zgodnie z wymogami UE.
Dane na temat PKB czy poziomu
zadłużenia przygotowywane przez GUS są obliczane metodologią sprzeczną z
międzynarodowymi standardami księgowymi. Dla przykładu, długi
wobec banków czy obligatariuszy są ujmowane w całej wartości,
memoriałowo, ale już zobowiązania emerytalne „polscy spryciarze”
księgują w roku wypłaty (tzn. kasowo), nie zaś w momencie pojawienia się
zobowiązania. Jest to sprzeczne z podstawowymi zasadami międzynarodowej
rachunkowości, nakazującymi ujmowanie zobowiązań w bilansie w momencie
ich pojawienia się, zgodnie z zasadami ostrożności, rzetelności.
Grecja
także oszukiwała w sektorze ubezpieczeń społecznych, zawyżając nadwyżkę
tego sektora o 2.8 miliardów € w latach 2001 – 2003. Jedną z iskier
która odpaliła kryzys było zrewidowanie deficytu budżetowego z prognozy
6-8 % PKB do 12.7 % PKB przez nowy rząd Pasok. Cyfra ta jednak wzrosła
do 15.4 % po naciskach Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu
Walutowego domagających się „rekwalifikacji wydatków” i nadzorujących
poprawność ponownej kalkulacji.
Na początku 2010 roku ujawniono że
Grecja zapłaciła bankowi Goldman Sachs i innym instytucjom finansowym
setki milionów dolarów prowizji od 2001 roku w zamian za zaaranżowanie
transakcji które ukrywały rzeczywisty poziom zadłużenia. Niemniej,
Grecja nie była osamotniona w procederze, choć była najbardziej rażącym
przykładem „statystycznych masaży” i kreatywnego księgowania. Kwerenda
literatury ujawnia szereg podobnych praktyk w Wielkiej Brytanii,
Hiszpanii, we Włoszech, w USA. Listę literatury (za wikipedią) podaję
poniżej tekstu.
Ma się wrażenie że głos ekonomistów w Polsce jest
niesłyszalny, nieobecny. Wystarczy zerknąć do książek, by dowiedzieć się
że zadłużanie powoduje na przykład efekt znany jako crowding out:
zwiększona podaż rządu na kapitał zwiększa jego rynkową cenę i powoduje
spadek inwestycji sektora prywatnego. W polskiej dyskusji o zadłużeniu w
ogóle nie usłyszymy standardowej wiedzy ekonomicznej, takiej jak
podział długu na „explicit”, dług jawny, oraz, budzący w krajach Europy
Zachodniej zwykle wielkie zainteresowanie mediów, dług „implicit”- czyli
zadłużenie ukryte.
W Polsce problemem jest także to, że osoby
przedstawiane przez rząd jako autorytety w dziedzinie ekonomii mają dość
przeciętne wykształcenie bądź w ogóle inne specjalizacje. Michał Boni
jest polonistą i kulturoznawcą. Polityk Jan Vincent Rostowski uzyskał
jedynie stopień magistra, nie posiada, co podkreślam, tytułu naukowego
ani stopnia doktora, mimo że część prorządowych dziennikarzy tytułuje go
tym tytułem grzecznościowo. Na londyńskiej UCL zdobył tytuł bachelora w
relacjach międzynarodowych, i dopiero w studiach uzupełniających
zajmował się naukami ekonomicznymi (tytuły magisterskie na UCL i LSE, wg
obecnych w sieci Internet komentarzy, zostały zdobyte w trybie
wieczorowym). Jego główne specjalizacje wg słów krytyków to politologia i
marketing polityczny.
Rostowski, przedstawiany jako wykładowca
zagranicznej szkoły London School of Economics, wg słów krytyków (np. R.
Ziemkiewicza) miał wykładać na tej uczelni politologię. Krytycy
wypominają także niejasne okoliczności zniknięcia informacji o jego
rzekomym tytule profesorskim z oficjalnego biogramu na stronie
Ministerstwa Finansów. (por. dyskusja na blogu K. Rybińskiego:
http://rybinski.salon24.pl/250358,kto-jest-niepowazny ).
Sam
znalazłem na witrynie organizacji CASE jedną z jego prac poświęconych
mediom. Nie spełniała ona standardów naukowej obiektywności: polityk
postulował likwidację mediów publicznych, gdyż nawet w Wielkiej Brytanii
większość dziennikarzy BBC ma poglądy bliskie laburzystom, a nie
konserwatystom. Ekonomista wysuwający taką argumentację wydaje się dość
kontrowersyjny, wydaje się bardziej publicystą politycznym niż
bezstronnym obserwatorem rzeczywistości.
W Polsce niezależnych
ekonomistów jest bardzo niewielu, można ich policzyć na palcach obu rąk.
A tych poszukujących „drugiego dna” zadłużenia czy publicznie
ogłaszających swoje wątpliwości wobec „masaży statystyk” jest ledwie
kilku. Są to takie osoby jak J. Jabłonowski, podający dług explicit i
implicit jako 228,1 % PKB, czy P. Dobrowolski, szacujący całkowite
zadłużenie na 220 % PKB, a w prezentacji „Młodzi jako problem i
wyzwanie”, slajd 17, na ok. 300 % PKB.

Źródło: "A Fiscal Outlook for Poland using Generational Accounts" - prezentacja Christopha Mullera i Janusza Jabłonowskiego, NBP
Do
tego dochodzą wyznawane wartości. Według World Values Survey Polska
jest krajem o wartościach podobnych jak w Indiach, Bośni, Wietnamie czy w
Turcji (por. wykres umieszczony poniżej ). Wśród polskich działaczy
sektora instytucji okołogospodarczych żywe są wartości materialistyczne,
podczas gdy znaczna część współczesnych społeczeństw liberalnych
przejawia wartości typowe dla młodych polskich kohort demograficznych,
wśród których popularny jest postmaterializm. Wartości te wyznaje ok.
1/3 mieszkańców Kanady, Austrii, Australii, i ¼ mieszkańców USA, Włoch,
Argentyny, Szwecji, Holandii (por. wyniki World Values Survey).
Tymczasem polscy „wolnorynkowcy starej daty” swój event wolą organizować
w budynku giełdy niż w klubie odwiedzanym przez szeregowych mieszczan.
Fig. An Inglehart-Welzel Cultural Map of the World: World Secular-Rational and Self Expression Values as a map of world cultures based on World Values Survey data. cc wikimedia.
Wielu polskich ekonomistów
ze starszych kohort demograficznych prywatnie niespecjalnie utrzymuje
relacje z młodszymi od siebie. Mają dość nikłe pojęcie o problemach i
wartościach współczesnych kohort demograficznych, na przykład kohorty
określanej jako „pokolenie Y” albo „generacja sieci”- kładącej wielki
nacisk na relacje w grupach rówieśniczych. Z radością obserwuję zmiany
światopoglądowe w środowisku „wolnorynkowców”, ale większość tego świata
tkwi w wieżach z kości słoniowej, poza nawet zasięgiem współczesnych
mediów młodych kohort demograficznych (sieci społecznościowych,
komunikatorów mikrobloggowych, przez które porozumiewam się z innymi
badaczami, ale też z innymi osobami życia publicznego). Są to całkowicie
odmienne media, wypełnione mocno innymi treściami niż komercyjne media
starszych kohort demograficznych.
W odróżnieniu od osób z innych
pokoleń jestem mikro-ekonomistą o dość liberalnym jak na polskie warunki
światopoglądzie, mającym styczność z pokoleniem Y. Czytam przez twittera
doniesienia innych naukowców. Bazując na własnych obserwacjach
mikroekonomicznych, przychylam się do argumentacji ekonomistów łączących
idee liberalizmu obyczajowego z kwestiami rozwoju gospodarki opartej na
innowacjach. Pogląd ten jest reprezentowany przez takich badaczy
współczesnej gospodarki jak star- economist, gwiazda ekonomii, Richard
Florida.
Ten badacz miast pracuje interdyscyplinarnie, na
pograniczu nauk ekonomicznych i społecznych. W wielkim skrócie, Florida
dowodzi że tolerancja dla różnorodności, oferta kulturalna, tworzenie
przyjemnych i ekologicznych (posiadających niskie koszty zewnętrzne)
miast ma największe znaczenie dla przyciągnięcia kapitału
intelektualnego, klasy twórczej, której owocem pracy są innowacje w
gospodarce, kulturze czy nauce. Badania scharakteryzowałbym jako
mikroekonomiczne. Badacz ten w moim odczuciu daje o wiele bardziej
przekonywujące recepty rozwoju gospodarczego niż rozmaite osoby będące
autorytetami dla polskich „liberałów starej daty”. A nawet „liberałów
bardzo starej daty”.
Nie pamiętam choćby jednej debaty dającej
szersze szanse wywołania dyskusji nad kondycją środowiska ekonomistów
wolnorynkowych i zwolenników wolnego rynku w Polsce. Problemem jest
niewyobrażalna i niezwykła atomizacja tych środowisk w Polsce. Problemem
wolnorynkowców, jak i też wielu ruchów młodszych kohort demograficznych
jest to że, cytując socjologa Alaina Touraine, wspólne społeczeństwo
nie istnieje. Tą tezę zilustruję fragmentem autorstwa Edwina Bendyka: ”Społeczeństwo
nie istnieje, oświadcza w 'Apres la crise', najnowszym swym opracowaniu
socjolog francuski Alain Touraine. Jeśli ma rację, to nie istnieje
także społeczeństwo polskie. Społeczne i polityczne
instrumenty tworzenia społecznej całości utraciły na znaczeniu: związki
zawodowe, kościoły, partie polityczne, klasy, a nawet rodzina przestały
być kluczowymi punktami odniesienia dla budowania społecznej tożsamości
jednostek. Najważniejszym źródłem podmiotowości staje się kultura,
przekonuje Touraine.” (z bloga „Antymatrix” E. Bendyka) Jest
to bardzo wyraźne w polskich młodych pokoleniach. Gdy patrzę na innych
działaczy tego środowiska, widzę osoby z dramatycznie innych kultur,
innych środowisk. Gdy odnajduję je w sieciach społecznościowych, okazuje
się że nie mamy nawet wspólnych znajomych. Nie mamy wspólnej kultury,
podzielamy inne wartości. Przynajmniej w środowisku polskich aktywistów
młodych pokoleń społeczeństwo wielokulturowe, a raczej szereg
społeczeństw o różnych kulturach, jest faktem.
Nie udało mi się,
wraz z przyjaciółmi, zbudować instytucji około gospodarczych, które
miałyby zapewnione trwałe i stabilne źródła finansowania. Nie mieliśmy
nawet takich planów, nasze działania miały charakter tymczasowy,
rozpoznawczy. Sam nie kształciłem się w Polsce, i przybywszy do Polski
po studiach ekonomicznych zdziwiłem się że w Polsce istotne informacje
zbiera się do tego stopnia w kuluarach, są przekazywane w rozmowach w
cztery oczy. Na mediach gospodarczych nie można polegać albo takie nie
istnieją. Wobec czego na rozmaite debaty gospodarcze należy wybierać się
osobiście. Cała otoczka instytucjonalna pozwalająca na to by gospodarka
funkcjonowała poprawnie, w Polsce w większości nie istnieje. Działająca
część otoczki instytucjonalnej jest zdominowana przez dość archaiczne
wartości, normy, zasady.
Wygląda też jakby system nauki był
zależny od rządowego finansowania i tylko nieliczni ekonomiści: ci
inaczej, bardziej niezależnie finansowani (na przykład z organizacji
pozarządowych), jako jedyni mieli możność swobody wypowiedzi, bez obawy o
swoje kariery czy spłatę kredytów za domy. Dopiero niezależność
ekonomiczna wydaje się umożliwiać ekonomistom wygłaszanie krytycznych
poglądów. Można by wysnuć tezę że Polska, przynajmniej w sferze wolności
badań naukowych, jest jeszcze krajem mocno totalitarnym, z jakimiś
jaskółkami wolności słowa w tych środowiskach. Niestety, nie widać szans
na zmiany tej sytuacji. Polska jest dziś przede wszystkim pomnikiem
dość archaicznych poglądów gospodarczych, po części uprzedzeń,
stereotypów. Wydaje się że mentalnie tkwimy jakieś 40- 50 lat do tyłu za
współczesnymi naukami ekonomicznymi.
Wydaje się też, że rozmaitym
klasom społeczeństwa broni się dostępu do świata nauki. Brytyjskie
uczelnie wyższe ze szczytów rankingów przypominają dzięki tamtejszym
studentom kolorowe skateparki. Brak tam egzaminów ustnych, więc studenci
mogą wyglądać i zachowywać się dowolnie, bez obaw o to że jakiś
wykładowca zaszkodzi im, bowiem egzaminy pisemne są kodowane. Znajomi
doktoranci w przerwach między praca badawczą szaleli po kampusie na
deskorolce, tudzież pod biurkiem w renomowanym instytucie trzymali
dorodnego wilczura. W Polsce zaś można napotkać osoby zalęknione do tego
stopnia, że prawdopodobnie nigdy nie wyartykułują szerszej opinii
publicznej krytycznych uwag ze swych latami prowadzonych badań.
Atmosfera jest nader sztywna, co także rzutuje na niewielką skłonność do
wygłaszania niekonformistycznych opinii.
Lista literatury o fałszowaniu statystyk narodowych
Lista pochodzi z artykułu będącego źródłem wielu danych do powyższej pracy:
http://en.wikipedia.org/wiki/European_sovereign_debt_crisis
Lista pochodzi z artykułu będącego źródłem wielu danych do powyższej pracy:
http://en.wikipedia.org/wiki/European_sovereign_debt_crisis
- "Greece not alone in exploiting EU accounting flaws". Reuters. 22 February 2010. Retrieved 20 August 2010.
- "Greece is far from the EU’s only joker". Newsweek. 19 February 2010. Retrieved 16 May 2011.
- "The Euro PIIGS out". Librus Magazine. 22 October, 2010. Retrieved 17 May 2011.
- "'Creative accounting' masks EU budget deficit problems". Sunday Business. June 26, 2005. Retrieved May 17 2011.
- "Step Aside Greece: How Gustavo Piga Exposed Europe's Enron In 2001". Zerohedge. 28 February 2010. Retrieved 10 September 2010.
- "UK Finances: A Not-So Hidden Debt". eGovMonitor. 12 April 2011. Retrieved 16 May 2011.
- Butler, Eamonn (13 June 2010). "Hidden debt is the country's real monster". The Sunday Times (London). Retrieved 16 May 2011.
- Newmark, Brooks (21 October 2008). "Britain's hidden debt". Guardian (London). Retrieved 16 May 2011.
- "The Hidden Debt Bombshell". Pointmaker. October 2009. Retrieved 16 May 2011.
- Wheatcroft, Patience (16 February 2010). "Time to remove the mask from debt". Wall Street Journal. Retrieved 16 May 2011.
- "Brown accused of 'Enron accounting'". BBC News. 28 November, 2002. Retrieved 16 May 2011.
- Littlejohn, Richard (11 January 2011). "Need a lesson in economics, Alan? Try starting with Mr Micawber". MailOnline (London). Retrieved 16 May 2011.
- "IMF calls for bank guarantees to be included in the national debt". Gold made simple News. 6 April 2011. Retrieved 5 June 2011.
- "‘Hidden’ debt raises Spain bond fears". Financial Times. 16 May 2011. Retrieved 16 May 2011.
- "The Hidden American $100 Trillion Debt Problem". Viable Opposition. 4 April 2011. Retrieved 16 May 2011.
- "Bill Gross says US is Out-Greeking the Greeks on Debt". Bloomberg. 30 March 2011. Retrieved 17 May 2011.
- "Botox and beancounting Do official statistics cosmetically enhance America’s economic appearance?". Economist. 28 April 2011. Retrieved 16 May 2011.
- "Economist: United States Worse Off than Greece". Alex Jones’ Infowars.com. 28 January 2011. Retrieved 25 May 2011.
- Abigail Moses (26 April 2010). "Greek Contagion Concern Spurs Sovereign Default Risk to Record". Bloomberg. Retrieved 30 April 2010.
- O'Grady, Sean; Lichfield, John (7 May 2010), "'Very real' threat that Greek contagion could spread to Britain", The Independent (London)
- Duncan, Hugo (8 February 2010), "Pound dives amid fear of UK debt crisis", London Evening Standard
- "Fear returns". The Economist. 27 May 2010. Retrieved 27 May 2010.
- "Deconstructing Europe: How A €20 Billion Liquidity Crisis Is Set To Become A €1.6 Trillion Funding Crisis". Zero Hedge. 9 February 2010.
- Grice, Dylan (8 March 2010), Popular Delusions newsletter, Société Générale
- Kamelia Angelova (5 February 2010). "Niall Ferguson: The Next Greece? It's The US!". Businessinsider.com. Retrieved 5 May 2010.
Komentarze
Prześlij komentarz